Edytujesz „Użytkownik:Józef Piłsudski/brudnopis”
Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoru
Uwaga: Nie jesteś zalogowany. Jeśli wykonasz jakąkolwiek zmianę, Twój adres IP będzie widoczny publicznie. Jeśli zalogujesz się lub utworzysz konto, Twoje zmiany zostaną przypisane do konta, wraz z innymi korzyściami.
Ta edycja może zostać anulowana. Porównaj ukazane poniżej różnice między wersjami, a następnie zapisz zmiany.
Aktualna wersja | Twój tekst | ||
Linia 24: | Linia 24: | ||
:– A jakie to dwa pozostałe talenty kupiłeś? Też działają? |
:– A jakie to dwa pozostałe talenty kupiłeś? Też działają? |
||
:– W sumie to jeszcze nie miałem okazji sprawdzić, niemniej nauczyłem się także prowadzenia radzieckiego czołgu i [[masturbacja|masturbacji]] stopami. Chciałem jeszcze kupić sobie umiejętności lekarskie albo znajomość fizyki kwantowej, ale nie miałem przy sobie dość szekli. Bo kto jadąc do Turcji zaopatruje się w szekle? Niestety Mojsze nie przyjmował lir, bo mówił, że to niestabilna waluta. Ale on się nie zna, przecież to jest dobre, wkrótce każdy tam będzie milionerem! |
:– W sumie to jeszcze nie miałem okazji sprawdzić, niemniej nauczyłem się także prowadzenia radzieckiego czołgu i [[masturbacja|masturbacji]] stopami. Chciałem jeszcze kupić sobie umiejętności lekarskie albo znajomość fizyki kwantowej, ale nie miałem przy sobie dość szekli. Bo kto jadąc do Turcji zaopatruje się w szekle? Niestety Mojsze nie przyjmował lir, bo mówił, że to niestabilna waluta. Ale on się nie zna, przecież to jest dobre, wkrótce każdy tam będzie milionerem! |
||
:- Oczywiście. Tylko jak ja się teraz dostanę do Turcji... Samoloty nie latają... |
|||
Pchany nieuzasadnionym optymizmem niczym [[Komisja Europejska]] po pierwszych dostawach szczepionki na [[koronawirus]]a udałem się na Dworzec Centralny w Warszawie w celu zdobycia biletu do Afyonkarahisaru. Szybko moje oczekiwania zostały zweryfikowane przez komunikat, że bilety do Azji zostały tymczasowo wycofane ze sprzedaży z powodu awarii [[Maszyna do wypieku chleba|maszyny do wypieku chleba]], więc postanowiłem spróbować dotrzeć chociaż do Stambułu. |
|||
:– Pociągiem. Pociągi jeszcze jeżdżą. |
|||
:– Masz rację. Pora się zatem zbierać. Podróż czeka. |
|||
Wkrótce dostrzegłem ją. Siedziała zaraz za pancerną szybą z popruszoną wąsem twarzą wyrażającą głęboki weltschmerz. Kasjerka. |
|||
Miałem już w głowie wielkie plany odnośnie talentów, które kupię od Mojżesza i dzięki nim zmienię świat na lepsze, a przy okazji także swój stan finansowy, który ostatnio nie miał się najlepiej, bo bitcoin w ciągu dwóch godzin stracił na wartości czterysta procent. Moja rodzina w ogóle nie miała szczęścia do decyzji finansowych. Ciotka straciła oszczędności życia w [[Amber Gold]], a babka kupiła zestaw garnków z meteorytu po <del>tysiąc</del> dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć złotych od sztuki. Skreślam, bo zawsze mi wypomina, że to przecież była dobra inwestycja, bo opuścili jej złotówkę. |
|||
:– Poproszę bilety do Stambułu – powiedziałem, nie dając się zwieść zbolałemu spojrzeniu mojej rozmówczyni. Ta niechętnie wystukała coś na klawiaturze komputera i oświadczyła: |
|||
:– Nie ma takiego miasta jak Stambuł. |
|||
Zaczęło robić się nerwowo. Podróżny stojący za mną zaczął mi wionąć w kark swoim czosnkowym oddechem. |
|||
:– To może... Konstantynopol? |
|||
:– Panie, co pan? [[Konstantynopolitańczykowianeczka]] to taki sam wymysł jak [[Pszczółka Maja]]. Nie ma takiego miasta. |
|||
:– Bizancjum? |
|||
:– Tam pana nie poślę, bo tam kradną. |
|||
Stojący za mną pasażer zaczął przybliżać się jeszcze bardziej, zupełnie jakby miał zamiar przegryźć mi tętnicę. Na dodatek miałem wrażenie, że mamrocze coś o [[mózg]]ach. Nagle dostrzegłem moje wybawienie, leżący na biurku kasjerki opasły tom z napisem "Расписание поездов, Варшава, Привислинский край 1905 г". To była moja szansa na zakup biletu i ocalenie mózgu, przynajmniej jeśli zapłata w carskich rublach nie okaże się koniecznością. |
|||
:– A Carogród? |
|||
:– Czego nie mówił tak od razu? [[666]] złotych się należy. Będzie bezpośredni za pół godziny ze zmianą czoła i odśpiewaniem hymnu Rumuńskiej Republiki Ludowej w Bukareszcie. |
|||
Teraz już usłyszałem wyraźnie. ''Móóózgiii''. Jak najszybciej zapłaciłem za bilet i udałem się na peron, jednocześnie spoglądając podejrzliwie na następnego klienta, który stał za mną. Wyglądał na raczej przeciętnego Turka, takiego, co jeszcze przed chwilą pracował w hurtowni mięsa na kebaby. Szybka konsultacja z tłumaczem w telefonie rzuciła nowe światło na kwestię mózgów, wyglądało na to, że Turek chciał żebym po prostu zamknął mordę. Albo coś w ten deseń. |
|||
Gdy zająłem miejsce w przedziale, wkrótce pojawiła się też zmora podróży kolejowych – inni pasażerowie, w tym wspomniany Turek. Według naszywki na walizce nazywał się Baran Burak Takıhuy. Oprócz Takıhuya (Takegohuya?) w przedziale znalazła się też gruba kobieta, która zajmowała w zasadzie dwa miejsca oraz rumuński fan metalu, wyglądający na piętnaście do czterdziestu pięciu lat, który natychmiast założył słuchawki i odpalił metalową przeróbkę ''Dragostea din tei''. Skąd wiem, że to? Bo zadbał o to, żeby słyszeli to wszyscy w przedziale. |
|||
:– ''Kapat bunu, dostum yoksa sana ikinçi Temeşvarda savaş veririm'' – stwierdził wkrótce Baran i zaczyna grzebać w walizce. |
|||
Rumun spojrzał na niego podejrzliwie, ale, zapewne tak samo jak ja, nic nie zrozumiał. Zaciekawiony postanowiłem sprawdzić, co to ma niby znaczyć. ''Zamknij to w szopie albo będziemy uprawiać seks z kozą w Timiszoarze''. Choć mogłem coś źle usłyszeć, brzmiało groźnie, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. |
|||
:– ''Can you turn the music down, please?'' – zapytałem, starając się zagłuszyć kolejny wrzask ''Ma-i a hi'' albo ''Ma-i a haha''. |
|||
:– Kurwa, nie dają nawet muzyki posłuchać – stwierdził całkiem swojsko, aczkolwiek z obcym akcentem Rumun i ściągnął słuchawki. |